Serię o nurkujących kobietach rozpocznę przedstawieniem prawdziwej legendy. Sylvia Earle pozostaje najwybitniejszą oceanografką i biolożką morską naszych czasów z listą osiągnięć naukowych oraz nurkowych którymi obdzielić można by kilka osób i rozdzielić na kilka osobnych, wciąż szalenie bogatych życiorysów. 

Jest pierwszą kobietą, która usiadła za sterami batyskafu, pierwszą, która zajęła pozycję głównego naukowca w NOAA, w latach 70 spędziła dwa tygodnie w podwodnym habitacie badawczym przewodząc pierwszej całkowicie kobiecej misji, a także 2,5 godziny spacerowała po dnie oceanu na głębokości 380 metrów – wszystko to by go poznawać i chronić. Sylvia Earle zawsze wierzyła, że ludzie muszą poznać podwodny świat, żeby go pokochać, a tym samym – ochraniać.

W 1998 przyjęła rolę „Explorer in Residence” National Geographic i korzystając ze swojej pozycji ekspertki niestrudzenie opowiada się za ochroną podwodnego świata i to właśnie w tym celu za uzyskaną w 2009 nagrodę TED ufundowała Mission Blue. Nie będę tu wymieniać wszystkich jej osiągnięć naukowych, wszystkich projektów, akcji oraz badań, w których wzięła udział, ponieważ wystarczyłoby ich na napisanie potężnej książki. Postaram się natomiast przybliżyć Wam prawdziwą legendę świata nurkowania i nauki, a także misję jej życia.

Zew oceanu, jak sama przyznaje czuła już od dzieciństwa…

Urodzona w 1935 roku Sylvia Earle sama przyznała w licznych wywiadach, że fascynacja podwodnym światem pojawiła się u niej już w okresie wczesnego dzieciństwa – mieszkała blisko wybrzeża, więc jej plac zabaw znajdował się pod powierzchnią wody. Wspierana przez rodzinę skorzystała z okazji, żeby rozpocząć studia, a później też oszałamiającą karierę naukową związaną właśnie z biologią, botaniką i oceanografią. Studiując botanikę, spędziła 10 lat badając wodorosty porastające wybrzeże Florydy, na której wtedy mieszkała. „Jej Głębokość” jak dziennikarze zwykli nazywać Sylvię Earle, za sterami batyskafu usiadła już w 1968 roku, będąc wtedy w ciąży. To był tylko pierwszy z wielu momentów w jej życiu, w którym dokonywała rzeczy niesamowitych lub przekraczała bariery swoich czasów.

TEKTITE II

W 1969 roku zgłosiła się do pierwszego projektu Tektite, który miał na celu przybliżyć podwodne życie naukowcom. Tektite było bowiem podwodną instalacją umieszczoną jakieś 15 metrów pod powierzchnią wody, w której przez kilka tygodni przebywali wybrani badacze. Projekt odbywał się w okolicach wybrzeża Wysp Dziewiczych. Mimo doświadczenia, które liczyło się w ponad tysiącu godzin spędzonych pod wodą, Earle została odrzucona przez komisję. Nie na długo jednak – zaledwie rok później przewodziła już w pełni kobiecemu zespołowi misji Tektite II. Gazety okrzyknęły pięć biorących w tym udziale badaczek „prawdziwymi syrenami”. Spędziły one 2 tygodnie nie wychodząc na powierzchnię – w wodzie spędzając dziennie nawet 12 godzin!

Badania prowadzone w czasie misji Tektite było skupione na dziewięciu głównych obszarach, obejmujących między innymi zmiany w aktywności nocnej oraz dziennej, zachowanie krewetek czyścicieli, aktywność ryb na rafie i studia bio – akustyczne. Obserwacje pokazały bowiem, że ryby – podobnie jak zwierzęta żyjące na powierzchni – mają swoje osobowości – niektóre są bardziej nieśmiałe, inne ciekawskie, jeszcze inne agresywne albo wycofane. To dla nas szokujące, bowiem brak dostatecznie długiego kontaktu (a tym samym obserwacji) sprawiły, że nie są to cechy, które przypisujemy rybom.
Obszary badawcze nie ograniczały się jednak wyłącznie do świata zewnętrznego, podwodnego, ale dotyczyły także samego funkcjonowania ludzi w tak nietypowym środowisku – wpływ nurkowań saturowanych na fizjologię, zmiany we krwi, wykorzystywanie tabel do dekompresji, nadzór medyczny, aspekty psychologiczne związane m.in. z funkcjonowaniem na ograniczonej przestrzeni czy też logistyka potrzebna do realizacji podobnych projektów to tylko niektóre z poruszanych i badanych kwestii.

Spacer po dnie oceanu

Jak możecie sobie wyobrazić, życie w takiej podwodnej bazie przypominało bardziej doświadczenia kosmonautów – ograniczona przestrzeń, posiłki składające się głownie z liofilizatów (którymi wtedy zajadali się właśnie astronauci!) i czas upływający pod znakiem prac badawczych. To jednak nie jedyne skojarzenie z eksploracjami kosmosu, które pojawią się w życiu Earle.  W 1979 roku udała się na będącym niepobitym do tej pory rekordem głębokości kobiet spacer po dnie oceanu. W skafandrze głębinowym spędziła 2,5 godziny spacerując po dnie na głębokości 381 metrów. Jak było? Myślę, że najlepiej będzie tu zacytować samą Earle, która opowiadała o tym wyczynie na łamach filmu Mission Blue. „Otaczało mnie tyle stworzeń. Widziałam ryby z malutkimi skrzydełkami po bokach. Wszędzie coś mrugało i błyskało (…)”.

W latach 90 Sylvia Earle jako pierwsza kobieta w historii zajęła stanowiska głównego naukowca w NOAA – morskim odpowiedniku NASA, co było efekt nie tylko jej szalenie intensywnej kariery badaczki, ale też i niesłabnącej przez lata pasji do odkrywania, badania i chronienia. Przełomowym dla ochrony naszych oceanów przedsięwzięciem było założenie w 2009 roku przez Sylvię Earle organizacji non profit Mission Blue. Wykorzystała do tego nagrodę TED przyznaną w tym samym roku. Dzięki Mission Blue mogła wspierać tworzenie tak zwanych Punktów Nadziei – podwodnych parków morskich obejmujących unikatowe pod względem ekologicznym obszary. Dzisiaj jest ich około 100, a my wciąż zdecydowanie zbyt małą ochroną otaczamy otaczający nas ocean, jakby zapominając, że to właśnie z niego pochodzi ponad połowa tlenu, którego potrzebujemy do życia.

Nie można pisać o Sylvi Earle nie wspominając o ochronie podwodnego świata. Uczyniła ją bowiem misją swojego życia. Badania, które pozwoliły jej lepiej poznać środowisko wodne, a potem dzielić się swoją wiedzą z całym światem przyczynił się do realnych zmian na lepsze. To właśnie ten zachwyt nad podwodnym świateł i jego dogłębna znajomość sprawiły, że słynna oceanografka nie je mięsa, a przemysłowe połowy uważa za koszmarne barbarzyństwo, porównując trałowce do buldożerów, które niszczą wszystko na swojej drodze. Sama twierdzi, że każda ryba ma większą wartość w oceanie, niż w na patelni.

Trałowce odpowiadają za najgorsze zniszczenia, jakie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić – zbadaliśmy zaledwie kilka procent oceanów – na większych głębokościach, w strefie wiecznych ciemności w ciągu kilku minut jesteśmy w stanie odkrywać kilka – kilkanaście gatunków nowych zwierząt! Wyobraźmy sobie, że ciężkie sieci trałowców niszczą w tym samym czasie ekosystemy, o których istnieniu nie mamy pojęcia, zabijając stworzenia, których nie zdołaliśmy jeszcze odkryć. Co więcej, większość zabitych w trakcie takich połowów zwierząt jest wyrzucana jako „przyłów”. Są to nieznani nam jeszcze mieszkańcy głębin, delfiny, rekiny, żółwie, foki, wieloryby czy nawet morskie ptaki. Wieloryby i delfiny, które mają z nami tak wiele wspólnego w niektórych krajach dalej są zabijane – na mięso (w Japonii), czy dla tradycji jak na Wyspach Owczych.

Nie oznacza to, że wszyscy powinniśmy całkowicie zrezygnować z jedzenia ryb. Przede wszystkim, najważniejsza jest świadomość skąd pochodzą wybierane przez nas ryby, jakich metod połowu używano i jaki mają one wpływ na środowisko. Istnieją mniej szkodliwe dla środowiska metody połowu selektywnego, które ograniczają przyłów, warto też świadomie wybierać takie gatunki ryb, które nie są zagrożone wyginięciem (jak tuńczyki czy rekiny!), pozyskiwane lokalnie, w sposób możliwie przyjazny dla środowiska. Obecne zapotrzebowanie oraz sposoby połowów wyniszczają oceany w sposób straszny i sprawiają, że za kilka lat populacje ryb skurczą się na tyle, że będziemy mogli zapomnieć o zapełnionych ladach chłodniczych w supermarketach.  Dokonując swoich wyborów w sklepach pamiętajmy także, że  ciele wielkich morskich drapieżników, takich jak wspomniane wyżej rekiny, czy też tuńczyki kumulują się toksyny oraz metale ciężkie.

Jak mawia Sylvia Earle „chroniąc oceany, chronimy siebie”.

 

Wywiad w języku polskim z Sylvią Earle przeprowadzony raptem parę lat temu przeczytać możecie TUTAJ

Filmy, w których wypowiada się Sylvia Earle z kolei obejrzycie na Netflixie: Mission: Blue oaz Seaspiracy (Ciemne strony rybołóstwa).

 

O autorce:

Daria Dobrowolska związała się z IDF od samego początku istnienia federacji. Jest Staff Instruktorką nurkowania rekreacyjnego  oraz technicznego na poziomie trymiksowym i zaawansowanym wrakowym, ale najbardziej dumna jest ze swoich uprawnień instruktorskich Full Cave. W nurkowaniu ceni sobie kameralne wypady do jaskiń oraz fascynujące makro mórz tropikalnych. Znacie ją zapewne jako autorkę naszych podręczników szkoleniowych. Współzałożycielka Calypso.

Poza nurkowaniem lubi spędzać wolny czas w górach i na podróżach, zawsze z książką w plecaku.