Kiedy tutaj przyleciałam, poczułam się jak podróżnik w czasie. Cofnęłam się do lat 70 zeszłego wieku. Zobaczyłam puste półki, brak podstawowych produktów, jak pieczywo, woda pitna, leki. Zobaczyłam dawno zapomniane długie kolejki po wszystko. Pieniądze wymieniałam u „cinkciarzy”, a chęć zakupu karty do telefonu zgłosiłam jeszcze przed przylotem, dzięki czemu nasz opiekun zajął nam kolejkę i formalności zajęły zaledwie półtorej godziny, a nie sześć.
Taka jest Kuba.
Największa w łańcuchu Wielkich Antyli wyspa o bardzo bogatej historii. Jeden z zielonych klejnotów w łańcuchu wysp karaibskich. Otoczona błękitnym morzem, obdarzona słońcem przez cały rok, z wysoką wilgotnością powietrza, Kuba tonie w morzu soczystej, bujnej zieleni. Początkowo zamieszkiwana przez plemiona indiańskie, w 1492 roku odkryta przez Krzysztofa Kolumba a od 1511 anektowana przez Hiszpanię. Po 1959 roku, kiedy władzę przejął Fidel Castro Kuba przyjęła ustrój komunistyczny. Na całej wyspie widoczne są pozostałości kolonialnych budynków, pałacyków i ulic. Miasta na Kubie są przykładem pięknego rozpadu i eleganckiego umierania dawnej kultury. Aż mi się chce zacytować Zorbę: „Jaka piękna katastrofa!”
La Habana Vieja
Wylądowaliśmy w Hawanie. Autokar przetransportował nas do ładnego hotelu „Palacio de los Corredores”. Z racji późnej pory zakup kart do telefonu, rumu czy wymianę pieniędzy musieliśmy przełożyć na rano, jednak postanowiliśmy zrobić krótki spacer. Od razu natknęliśmy się na kuszące kawiarenki i kręcących się wśród gości grajków. Na ulicach miasta przede wszystkim rzucają się w oczy setki przepięknych zabytkowych samochodów. Takie okazy w innych miejscach na świecie można zobaczyć tylko w muzeach motoryzacji, tutaj jeżdżą sobie w najlepsze, służąc Kubańczykom jako codzienny środek transportu.
Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy pozałatwiać konieczne sprawy. Trzeba pamiętać, że w sklepikach sprzedających takie specjały jak alkohol i cygara trzeba płacić dolarami lub euro, kubańskie pesos przyjmowane są niechętnie i z kręceniem nosem. Warto wziąć to pod uwagę podczas wymieniania pieniędzy. Kolejną rzeczą, o której warto wiedzieć jest to, że dużo lepszy kurs wymiany waluty uzyskamy u cinkciarza na ulicy niż w państwowych kantorach, nie warto więc wymieniać pieniędzy od razu na lotnisku.
Finca la Vigia – posiadłość Hemingwaya
Hemingway mieszkał tam od 1939 do 1960 roku. To tutaj powstawała powieść „Komu bije dzwon” oraz uhonorowane w 1951 roku nagrodą Pulitzera opowiadanie „Stary człowiek i morze”. Obecnie znajduje się tam muzeum poświęcone pisarzowi.
Niestety, nie można było wejść do środka domu, aby pooddychać jego klimatem, poczytać tytuły książek stojących szeregami na półkach, zerknąć na zapiski Hemingwaya na ścianie w łazience, obejrzeć z bliska obrazy i rzeźby. Szkoda, ponieważ z pewnością „posiadłość z duszą”.
Trynidad
Jedno z najstarszych miast na Kubie założone w XVIII wieku charakteryzuje się niską, jednopiętrową zabudową. Malowane w różne kolory domki kryte dachówką tworzą długie zwarte szeregi wzdłuż brukowanych kamieniami ulic. Domki pamiętają czasy kiedy miasto było głównym ośrodkiem handlu cukrem w Nowym Świecie. Mieszkańcy nie mogą nic zmieniać w ich wyglądzie i wnętrzach, jedyną renowacją na jaką mogą sobie pozwolić jest malowanie elewacji. Malują więc z prawdziwie kubańską fantazją na wszystkie kolory tęczy.
Wygląd domów, placów i alei przywodzi na myśl XVIII wiek, a grające na skwerach pod ogromnymi kilkusetletnimi drzewami akacjowymi zespoły muzyczne od razu kojarzą się z pierwszą połową XX wieku. Na wysokich krawężnikach siadają lokalni artyści i rzemieślnicy, wystawiając swoje wyroby na sprzedaż wprost na ulicy lub trawniku. Po uliczkach przechadzają się sprzedawcy obwieszeni warkoczami czosnku, cebuli, papryczek i ziół. Tutaj historia chodzi sobie ulicami miasta, zapraszając przechodniów do tańca.
Wieczorem całą grupą wybieramy się do klubu Casa de la Trova aby potańczyć i posłuchać na żywo pięknej kubańskiej muzyki. Salsa, rumba i chacha nie pozwalają usiedzieć przy stoliku. Ciekawostką jest również wiek najbardziej aktywnych tancerzy w tym klubie. Na parkiecie prym wiodą panowie i panie, których wiek oceniliśmy na oko pomiędzy 70 a 80 lat. Królują kolorowe sukienki, jaskrawe koszule, kamizelki i eleganckie kapelusze.
Playa Giron i Zatoka Świń
Playa Giron, nazwane zostało na cześć jego francuskiego pirata Gilberta Girona. Znajduje się w Zatoce Świń na obszarze jednego z największych na świecie obszarów podmokłych Ciénaga de Zapata, na południowym wybrzeżu Kuby. Playa Giron to też miejsce ostatecznego zwycięstwa wojsk Fidela Castro nad trwającą 72 godziny, sterowaną przez CIA inwazją imigrantów kubańskich w 1961 roku.
Pakujemy sprzęt do samochodu i jedziemy nad morze, gdzie planujemy zrobić dwa nurkowania w miejscu o nazwie El Tanke. Wchodzimy do wody z brzegu i zanurzamy się w niewiarygodnie lazurową toń. Temperatura wody sięga 28 stopni, widoczność jest bardzo dobra, dno pokryte bielusieńkim piaskiem jak okiem sięgnąć porastają barwne skupiska koralowców i gąbek. Rafa jest inna niż w Egipcie, mniej bogata ale kolory są żywsze, bardziej nasycone. Koralowce i gąbki dorastają do ogromnych rozmiarów. Do niektórych gąbek mógłby wpłynąć dorosły człowiek.
Na rafach wokół Kuby występują także bardzo rzadkie okazy czarnych korali. Bogactwo kształtów i kolorów jest zachwycające. Ściany rafy poprzecinane są licznymi wąwozami, tunelami i kawernami. W tym bajecznym ogrodzie spotykamy jednak stosunkowo niewiele ryb. Można też znaleźć pokaźnych rozmiarów kraby i homary a w koralowcach kryją się małe krewetki. Większość linii brzegowej Kuby nie jest zabudowana. Brak industrializacji i uprzemysłowienia tych rejonów owocuje cudownymi, niezniszczonymi rafami. Prądy raczej nie występują. Widoczność jest fantastyczna. To miejsce jest doskonałe zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych nurków a także dla miłośników fotografii podwodnej.
Jaskinia Czechosłowaczki Ilony
Badania kubańskich jaskiń podjęła się grupa nurków jaskiniowych z Czechosłowacji w latach 60-tych XX wieku. Większość z jaskiń nazywanych tutaj „casimba” wymaga umiejętności i uprawnień jaskiniowych. Podczas naszego pobytu odwiedzimy dwa z tych miejsc. Jako pierwszą zobaczymy Casimba Ilona – nazwana imieniem żony jednego z Czeskich eksploratorów.
Podjeżdżamy na miejsce, gdzie z jednej strony parkingu rozlewa się błękitne morze, z drugiej ciemnieje nieprzebyty gąszcz lasu tropikalnego. Do samego jeziorka z którego wpływa się do jaskini wiedzie wygodna, wysypana żwirem ścieżka. Skręcamy sprzęt i wskakujemy do wody. W tym miejscu, tak samo jak w meksykańskich cenotach można zaobserwować zjawisko halokliny utrzymującej się w okolicy 10 metra. Temperatura sięga 28 stopni Celsjusza. Około 20 metra pojawiają się baśniowo wyglądające smugi zawiesiny siarkowodoru. Ze ścian i głazów zwisają zielone pnącza, okoliczne kamienie porastają glony przypominające mech. Krajobraz jak bajkowego lasu. Na głębokości około 25 – 30 metrów otwiera się wylot tunelu. Płyniemy gęsiego wąskim czarnym korytarzem. Ściany tunelu pną się wysoko, strop jaskini biegnie na głębokości 39 metrów. Pod nami ściele się jasne, piaszczyste dno. W najgłębszym miejscu jaskinia osiąga 115 metrów.
Od wejścia rozpięta jest poręczówka, prowadząca nas w głąb. W całkowitej ciemności i czerni jedynymi jasnymi punktami są snopy światła z naszych latarek. Mrocznym majestatycznym tunelem o czarnych ścianach dopływamy do szerszej komnaty, gdzie możemy zawrócić. Cały tunel ma długość 450 metrów i kończy się wyjściem w innym oczku zwanym Casimba Dagmar. Kiedy dopływamy do wyjścia, tunel rozjaśnia się piękną grą błękitno-zielonego światła wpadającego z powierzchni. To świetny moment na zrobienie kilku zdjęć.
Casimba del 35 aniversario de la sociedad espeleologica de Cuba
Tym razem w planach mamy jaskinię o dumnej nazwie Casimba del 35 Aniversario de la Sociedad Espeleologica de Cuba. Jaskinia ta została zbadana do głębokości 70 m i roboczo nazwana przez eksploratorów „Drogą do piekieł”. Autokar zatrzymuje się na szosie, nie ma żadnego parkingu, żadnego zaplecza, nic, nawet pobocza. Jedynie wąska ścieżka wiodąca w selwę. Wypakowujemy sprzęt i ruszamy w dość długą drogę przez gąszcz. Z zewnątrz wygląda podobnie do meksykańskiej cenoty. Teren jest zupełnie dziki, trzeba uważać gdzie stawiać stopy bo nie ma tu ani kawałka równej powierzchni, wszystko pocięte ostrymi skałkami i poprzerastane wielkimi korzeniami drzew.
Zanurzam się w ciepłą, przejrzystą toń i wpadam w zachwyt! Promienie słońca rozświetlające nieckę tworzą przepiękne wachlarze świetlne rozbijające się w kolorowe tęcze na porośniętych gęstą roślinnością skalnych ścianach. Haloklina utrzymuje się na głębokości 8 metrów. Z niecki prowadzą dwa tunele. Na początek płyniemy w prawo. Ściany, bardzo podobnie do poprzedniej jaskini są ciemne, gdzieniegdzie widać formy naciekowe brązowego koloru. Nie ma tutaj takiego bogactwa stalaktytów i stalagmitów jak w cenotach. Poręczówka wiedzie nas w głąb pięknej, mrocznej jaskini. Po około 10 minutach spokojnego płynięcia docieramy do miejsca do połowy zasłoniętego olbrzymią skalną ścianą. Tutaj poręczówka urywa swój bieg, a jaskinia kończy się litą skałą kilkanaście metrów dalej. Cóż, zostaje westchnienie i grzeczny powrót na swoje miejsce. Wracamy do niecki i po chwili wpływamy w tunel po drugiej stronie. Ten korytarz jest szerszy i bogatszy w formy naciekowe. Cała ściana po mojej prawej stronie pokryta jest jasno i ciemnobrązowymi naroślami. Wygląda tak, jakby woda przez długie wieki spływała powoli po ścianie jaskini, rzeźbiąc w kamieniu i budując niesamowite wzory. Z tego miejsca można popłynąć dalej w głąb. Tu zaczynają się właśnie „schody do piekieł”. Wracamy do niecki i powoli, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa zaczynamy się wynurzać.
Zatoka Świń – Mar
Rafa Mar zachwyca swoim bogactwem form i kolorów. Dopływamy do małego wraku, leżącego na 25 metrach po czym zawracamy na płytszą wodę. Wraki leżące na dnie Zatoki Świń to prawdopodobnie jednostki, które brały udział w słynnej inwazji z 1961 roku. Nurkowanie w morzu jest bardzo proste i przyjazne nawet dla osób początkujących. Rafy są oddalone od brzegu nie dalej niż 100 metrów, nie ma prądów i przez cały rok panuje doskonała widoczność. Rafa koralowa poprzecinana jest licznymi kanałami, wąwozami i małymi kawernami, porośniętymi ogromnymi koralowcami twardymi i miękkimi a także masywnymi gąbkami z rodzaju rurkowców, gąbek wazonowych czy czerwonych gąbek drzewiastych.
Zatoka Świń – Punta Perdiz
Tym razem jedziemy do miejsca zwanego Punta Perdiz, gdzie wykonujemy nurkowanie do głębokości 25 metrów. Oglądamy kolejny wrak z inwazji w Zatoce Świń. Przewodnicy powinni o tym opowiadać na briefingach, wtedy oglądanie wraku byłoby o wiele ciekawszym przeżyciem. Tymczasem mam wrażenie że załoga centrów nurkowych pracuje tutaj tak jak wszyscy – mają ciepłą posadkę, wyznaczone godziny pracy i minimum które wykonują. Właściwie nie można się do niczego przyczepić ale nie ma w nich ani odrobiny osobistego zaangażowania. Tak to zwykle wygląda jeśli można pracować tylko na państwowej posadzie za miesięczną, zwykle nieemocjonującą pensję. Szkoda.
Boca de la laguna del tesero
Podczas naszego pobytu w Playa Giron, korzystając z tego, że jesteśmy na terenie największych obszarów bagiennych w Ameryce Środkowej – Ciénaga de Zapata, jedziemy do parku narodowego Boca de la Laguna del Tesero, gdzie po olbrzymich rozlewiskach pływamy łodzią motorową. Na terenach mokradeł żyje 175 gatunków ptaków i ponad 30 gatunków gadów. Można tutaj obserwować krokodyle, żółwie, węże i jaszczurki, pelikany, papugi, czaple, dzięcioły, sępy, orły i flamingi. Miłośnicy roślin mogą tutaj znaleźć aż 900 gatunków endemicznych.
Tą przepyszną wycieczkę na łonie natury przerywamy postojem na jednej z wysepek regionu Guama położonej nad największym na Kubie jeziorem Laguna del Tesero. Cała wyspa jest pomnikiem-muzeum upamiętniającym zagładę plemienia Tainów podczas hiszpańskiej konkwisty w XV wieku. To piękne i smutne miejsce.
Viñales
Dolina Valle de Vińales to doskonałe miejsce do uprawy tytoniu. Tradycyjne metody produkcji słynnych kubańskich cygar w otoczeniu obłędnie pięknego krajobrazu Mogotów powodują, że Vińales jest chyba najbardziej malowniczym przystankiem naszej wycieczki.
O 6.30 rano wychodzę na taras i aż siadam z wrażenia! Wschodzące słońce rozjaśnia złoto-różowym blaskiem widoczne w oddali, porośnięte lasem tropikalnym szczyty Mogotów, w dolinie otoczonej wzgórzami ponad bladoróżowe jezioro mgły wznoszą się kryte czerwoną dachówką dachy domów, wież i kościołów oraz korony najwyższych drzew. Ponad nimi krążą ciemne sylwetki ptaków. To jest baśń!
Gruba Mańka
Maria la Gorda czyli Gruba Maria swoją nazwę zawdzięcza kobiecie, która według podań opiekowała się tutaj schronieniem piratów, prowadziła wyszynk i opatrywała ich rany. Po jej śmierci piraci pochowali jej ciało razem ze skarbem z łupieskich wypraw. Do dzisiaj nikt nie odnalazł grobu Grubej Marii. Ośrodek położony jest na najdalej wysuniętym na zachód wybrzeżu wyspy, w otoczeniu nieskażonej cywilizacją dzikiej przyrody, tuż przy przepięknej białej plaży.
Sam ośrodek nie jest zbyt okazały, ale jest oazą spokoju z jednej strony osłoniętą dziką selwą, z drugiej chronioną przez zlewnię Morza Karaibskiego i Zatoki Meksykańskiej w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Mała, nieźle jak na kubańskie warunki wyposażona baza nurkowa oferuje codzienne wypłynięcia na pobliskie rafy wygodną, przystosowaną dla nurków łodzią. Na tutejszych rafach koralowych, jednym z najbardziej chronionych obszarów na Kubie, spędzamy na nurkowaniach dwa dni. Zwiedzamy formacje koralowe i ściany rafowe poprzecinane licznymi szczelinami, kanionami i jaskiniami. Żyje tam wiele gatunków koralowców i gąbek wśród których kręcą się tysiące ryb rafowych, barakudy, ostroboki, lucjany i płaszczki. Można też spotkać rekiny rafowe, białopłetwe i wąsate, płochliwe węgorzyki, mureny zielone, ogromne kraby, filigranowe krewetki, żółwie i kolorowe homary. Ciekawostką są kolonie bardzo rzadkich czarnych koralowców.
Po nurkowaniach spacerujemy dziką, niestrzeżoną plażą o śnieżnobiałym piasku. Plaża obfituje w piękne wyrzucone przez fale na brzeg muszle skrzydelnika olbrzymiego, kruche skorupki jeżowców, rozgwiazdy i mnóstwo różnych kawałków rafy koralowej, Między tymi morskimi klejnotami leżą orzechy kokosowe i wyschnięte olbrzymie liście z rosnących na plaży palm. Chciało by się pozbierać piękne okazy, jednak trzeba pamiętać że przewożenie przez granicę Unii Europejskiej rafy koralowej i muszli objęte jest zakazem i może się skończyć wysokim mandatem. Z żalem zostawiamy piękne kolorowe muszle chowającym się w nich małym krabom.
Taka właśnie jest Kuba.
Niniejszy wpis jest skrótem pełnego reportażu znajdującego się na stronie www.lionfish.pl , zachęcamy do jego pełnej lektury.
O autorce:
Anna Paszta – z wykształcenia Technolog Procesów Farmaceutycznych, z zawodu handlowiec, z zamiłowania nurek i podróżnik. Nurkuje od 2011 roku, a od 10 lat jako profesjonalista zaraża swoją pasją kolejne pokolenia miłośników morskich głębin.
Początkowo pracowała w centrach nurkowych jako divemaster oraz instruktor, a w 2015 roku wraz z mężem założyła w Pruszkowie koło Warszawy własną szkołę nurkowania „Lionfish„. Od tego czasu zrealizowała setki udanych szkoleń nurkowych oraz wraz z kursantami odbyła wiele interesujących podróży w najdalsze zakątki świata. Największe sukcesy odnosi w szkoleniach początkowych, a jej konikiem jest praca z nurkującą młodzieżą.
Zdjęcia: Anna Paszta, Anna Myśkiewicz, Sebastian Dobrowolski