Wielu nurków za kwintesencję swojej pasji uznaje nurkowanie na wrakach. Istnieje niezliczona liczba miejsc na tym świecie, do których nurkowie zjeżdżają się z całego świata, żeby podziwiać zatopione kolosy – wspomnieć można wraki Morza Czerwonego, takie jak Salem Express czy Thistlegorm, Lagunę Chuuk (dawniej Truk) położoną w Mikronezji, niezliczone wraki na Morzu Bałtyckim czy też irlandzkie wraki Malin Head. Jednym z takich miejsc jest też Scapa Flow – znana chyba każdemu szanującemu się nurkowi wrakowemu.

 

Scapa Flow? A gdzie to jest?

Jest to naturalne kotwicowisko położone między wyspami Orkadów, na północy Szkocji. Kształt i doskonała ochrona jaką Scapa Flow dawała okrętom wśród tych kapryśnych i bardzo niebezpiecznych mórz sprawiła, że od początków była ona wykorzystywana jako przystań i kotwicowisko. Osadnictwo na wyspach pojawiło się jakieś 5000 lat temu, pozostawiając po sobie liczne archeologiczne pozostałości, kurhany czy też imponujące kamienne kręgi. W VIII wieku wyspy zostały natomiast skolonizowane przez wikingów, którzy docenili ich strategiczną pozycję. To im właśnie zawdzięczamy pochodzącą z języka nordyckiego nazwę Scapa Flow, która w wolnym tłumaczeniu oznacza Długi Przylądek. Kotwicowiskiem marynarki wojennej Scapa stała się już w czasach napoleońskich i wojny brytyjsko – amerykańskiej.

 

Sławę wśród nurków wrakowowych zyskała dzięki wydarzeniom z I Wojny Światowej. Pojmana przez aliantów niemiecka flota przez kilka miesięcy stacjonowała w Scapa Flow, oczekując na dalsze rozkazy. Alianci zamierzali rozbroić Niemców, a ich okręty miały zostać rozdzielone między pozostałe państwa. Admirał von Reuter zdecydował że woli widzieć swoje wspaniałe okręty na dnie niż w rękach wroga i 21 czerwca 1919 wydał rozkaz samozatopienia. Brytyjczycy próbowali zatrzymać ten proces i udało im się odholować na mielizny kilka niewielkich okrętów. W okresie międzywojennym wiele brytyjskich firm podejmowało się wyciągania wraków lub też wydobywania z nich cennych metali, zwykle przy użyciu ładunków wybuchowych. Flota wycofała się ze Scapa Flow z 1957 roku, a dawne potężne kotwicowisko utraciło swoje znaczenie militarne. Sytuacje gospodarczą wysp poprawiło wybudowanie terminalu naftowego na jednej z wysp w latach 70 – tych. Ostatecznie, na dnie zatoki pozostało jednak kilka niemieckich okrętów.

 

Można tam zanurkować?

Dość stabilne warunki w porze letniej, głębokości w zakresie dostępnym dla nurków rekreacyjnych i niewielkie odległości między wrakami sprawiają, że to dobre miejsce nawet dla niezbyt doświadczonych nurków. Nurkowania tu odbywają się między 12, a 40 metrów głębokości, ze zdecydowaną przewagą głębokości 30 – 40 metrów. To sprawia, że wystarczy przyzwoity poziom opływania i stopień AOWD/ Deep, żeby móc zanurkować na tych wrakach.  Wśród jednostek, które warto zobaczyć znajdują się zarówno olbrzymie pancerniki takie jak Markgraf, Kronprinz Wilhelm czy też mocno zniszczony Konig. Długie na 150 metrów i szerokie na 50 wznoszą się nad dno na wysokość 30 metrów i wymagają wykonania przynajmniej kilku nurkowań by je dokładnie obejrzeć. Nurkować można też na smuklejszych, równie długich krążownikach- Dresdenie, Colnie, Brummerze czy też na Karlsruhe a także na innych statkach, które historia rzuciła na tutejsze wody i których los został tu przypieczętowany. Wszystkie wraki Scapa Flow oferują możliwość podziwiania mających ponad 100 lat okrętów leżących na morskim dnie. Historia odcisnęła na nich swoje piętno, lecz wciąż można pod wodą podziwiać ogromne działa, kioski, śruby, kabestany,, płetwy sterów czy też smukłe, majestatyczne dzioby. Te bardziej zniszczone, jak Karlsruhe umożliwiają przyjrzenie się wystawionym na widok wnętrznościom statków i mechanizmom, które zwykle pozostają ukryte.

Obejrzyj filmy z nurkowania na wrakach Spaca Flow:

SMS Dresden

SMS Kronprinz WIlhelm

Wrak F2

Innym niezwykle ciekawym wrakiem jest Tabarka – nurkowanie na niej wiąże się bowiem ze zdecydowanie bardziej skomplikowaną logistyką i wymaga sprawności w przygotowywaniu się jeszcze na powierzchni. Tabarka leży bowiem w miejscu, w którym nurkowanie uzależnione jest od bardzo silnych pływów. Do wody wskoczyć można tu jedynie w czasie bardzo krótkiego okna, w którym pływy zmieniają się. Silny prąd znosi nas wtedy na wrak. Widoki są warte zachodu! Cudownie czysta i przejrzysta woda o nietypowej dla Scapa Flow błękitnej barwie, ceglasto czerwone morszczyny i oczywiście sam wrak robią bowiem ogromne wrażenie.

A tu link do filmy z nurkowania na Tabarce…

Tabarka

Poza nurkowaniem na wrakach przy odrobinie szczęścia trafimy tu także na morświny, foki, orki, rekiny długoszpary czy też wieloryby. Orkady pozostają bowiem cały czas dzikie i niedostępne. Czy warto? Zdecydowanie!

 

Jak tu dolecieć?

Dostanie się na Orkady nie jest bardzo łatwe i wymaga dobrego planowania. Można wybrać drogę lądową oraz prom, można też skorzystać z drogi lotniczej i wylądować na lotnisku znajdującym się w największym mieście Orkadów, czyli Kirkwall. Promy na wyspę nie pływają codziennie, ale istnieje kilka stabilnych połączeń, które zabiorą nas do Kirkwall lub Stromness.

Innym istotnym czynnikiem jest też pogoda – najlepszym wyborem będą ciepłe miesiące od maja do września, kiedy to Orkady są pełne życia i przystępne. Wtedy mamy największe szanse na dobrą pogodę, która nie pokrzyżuje planów nurkowych, ale też i na zobaczenie młodych orek i fok, które lubią spędzać tutaj lato.